W Roztoce nieszczęście, brak piwa z beczki i trzeba było się posiłkować butelkowanym kasztelanem.

Jechało się o wiele lepiej niż wczoraj, albo przyzwyczaiłem się do upałów albo pomogła wczorajsza regulacja ustawienia siodełka.




Pozytywnych przesłań nigdy za wiele ;)

Wiejska osłona aerodynamiczna :)


Jeśli się dobrze przyjrzeć, to można znaleźć na tym "zdjęciu" uciekającą jaszczurkę ;)

Przejazd dla rowerów na niedokończonej ścieżce w Adamówku :)


I nowiutka rowerówka w Dobrzyniu


W KPN-ie

Czyli po kampinoskich wydmach: niebieski szlak z Górek do Dąbrowy i błąkanie po Karpatach. Jechało się całkiem fajnie, momentami gorzej, ale w końcu trudno się dziwić; niektóre góry w puszczy wznoszą się na ponad 100 m n.p.m. (gdzie jak wiadomo, powietrze jest już znacznie rozrzedzone). Dobrze, że śnieg nie zalega na szczytach :P






Tylko ogrodzenia brak ;)




Singielek


I zgubiony na szlaku pantofelek :P

Miałem już "kilka" gleb w życiu, ale klasycznego dzwona przez kierownicę zaliczyłem po raz pierwszy :) W Roztoce zjeżdżałem z czerwonego szlaku na asfalt. Górka ma może niecałe 10 metrów wysokości, ale za to jest strasznie piaszczysta, pełno tam korzeni i dziur. W jedną z nich wpadłem przednim kołem, oczywiście pomyliłem hamulce, nacisnąłem przedni i katapultowałem się z roweru. Strat w sprzęcie nie odnotowałem (oczywiście najpierw sprawdziłem rower ;), za to ja się trochę poobijałem. Starty łokieć, zbite kolano i zmasakrowane biodro od lądowania na korzeń (jak wracałem, to prawie nie bolało, a teraz mam problem z wstaniem od komputera:)). Trzeba się nauczyć rozróżnić hamulce, bo Tektro IO to straszne brzytwy :D
Traska: dom - Krubiczew - żółtym do Krzywej Góry - czerwonym do Roztoki - Dąbrówka - dom

Pozdrowienia dla napinaczy łydek z Izabelina, których spotkałem na szutrowym łączniku między Sowią Wolą i Wierszami. Dowiedziałem się, że na góralach po asfalcie (pod wiatr) mają średnią 35 km/h, a w terenie zawsze jeżdżą powyżej 30 km/h. Jeśli to prawda to pewnie zobaczę ich w wakacje na Tour de Pologne :P